Historia Bytomia jest niezwykle bogata, ale też bardzo zasobna w kontrasty między okresami prosperity a poważnymi kryzysami. Wydawałoby się, że tyle niefortunnych zdarzeń uniemożliwiłoby ciągłość istnienia jakiejkolwiek miejscowości, ale bogactwo, znajdujące się pod miastem, okazało się kluczowe dla jego egzystencji. Jak się jednak okazało, przyczyna największych sukcesów w historii miasta okazała się niejednokrotnie, również w historii najnowszej, powodem jego zguby.
Kryzys nr. 1 - najazd Mongołów
Pierwsze wzmianki o osadnictwie w tym miejscu pochodzą z XI wieku. Na szlaku handlowym z Wrocławia do Krakowa rozwinął się najpierw gród, być może założony przez Bolesława Chrobrego (na dzisiejszym wzgórzu św. Małgorzaty), a następnie osada handlowa (w miejscu dzisiejszego śródmieścia). Pierwszy kryzys nastąpił po zburzeniu miasta przez Mongołów w 1241 roku. Jednak dogodne położenie pozwoliło na dalsze funkcjonowanie i rozwój społeczności. Bytom prawa miejskie otrzymał w roku 1254, a więc zaledwie trzy lata po Krakowie. Wtedy też gród stracił na znaczeniu na rzecz osady. Jak wiele innych, Bytom należy do grupy miast śląskich lokowanych na prawie magdeburskim.
Kryzys nr. 2 - klątwa, niespokojne czasy
Już w XIV wieku głównym zajęciem mieszkańców była eksploatacja złóż ołowiu, cynku i srebra, choćby na terenie dzisiejszego rezerwatu Segiet (stąd nazwa najwyższego wzniesienia w okolicy - Srebrnej Góry). Wtedy też miasto przeżywało jeden z najlepszych swoich okresów w historii. Szacuje się, że w latach 1311-1355 populacja wynosiła około 1500 mieszkańców. Niestety, etap ten dość szybko się skończył. Najpierw zmarł książę Bolko, ostatni przedstawiciel bytomskich Piastów. Później miasto zaczęło przechodzić z rąk do rąk. Warto też przytoczyć starą legendę, według której w 1363 roku mieszczanie utrzymujący się z wydobycia srebra popadli w konflikt z plebanem, w wyniku czego zorganizowali szereg intryg przeciw niemu i w rezultacie utopili go wraz z kapelanem w stawie. Jednak wieść o tym dotarła do Watykanu, skąd skierowano na Bytom klątwę. Przepowiedziano zubożenie miasta, utracenie kopalni i wreszcie zapadnięcie się miasta. Rzeczywiście kopalnia srebra została zalana, w wyniku czego miasto straciło główne źródło dochodów na wiele lat.
Na domiar złego miasto, osłabione polityczną destabilizacją, zostało w roku 1430 zdobyte i złupione przez husytów. Dzieła zniszczenia dopełniły dwa poważne pożary.
Kryzys nr. 3 - wojny, anulowanie przywilejów
Lokalizacja i bogactwa naturalne okazały się być wystarczająco atrakcyjne, by za każdym razem po poważnych zniszczeniach miasto odbudowywać. Mimo to już w XVII wieku miasto padło ofiarą wojny trzydziestoletniej i, zaledwie osiem lat później, wojny ze Szwecją. Obydwa konflikty zahamowały skutecznie rozwój miasta w siedemnastym stuleciu. W roku 1671 dużą część Bytomia strawił kolejny poważny pożar, utrudniając dodatkowo odbudowę jego pozycji. W międzyczasie, w roku 1623 właścicielem ziemi bytomskiej XVII wieku został ród hrabiów von Donnesmarck, którego celem było zmaksymalizowanie przychodów z miasta. Rezultatem takiej polityki było anulowanie przywilejów miasta, co zaowocowało upadkiem rzemiosła.
Kryzys nr. 4 - wojna 7-letnia
W XVIII wieku, po krótkim okresie względnej stabilizacji w i tak już osłabionym Bytomiu, nastąpiły kolejne niekorzystne zmiany. W trakcie Wojny Siedmioletniej populacja zmniejszyła się z 1131 mieszkańców w roku 1754 do 998 w roku 1760, a według spisu przeprowadzonego w połowie stulecia wynika, że spośród 314 domów stojących w mieście i na jego przedmieściach, 52 były opuszczone.
W XIX wieku odkryta została wartość węgla dla przemysłu. Wtedy też okazało się, że Górny Śląsk jest położony na olbrzymich jego złożach. Zakładane były kolejne kopalnie, jednak mieszkańcy Bytomia, dość konserwatywni, nie od razu zgodzili się min. na poprowadzenie przez miasto linii kolejowej. Z tego powodu to Katowice stały się lokalnym centrum przemysłowym, chociaż i Bytom zaczął się rozwijać w dużym tempie. Wtedy też zaniknęła większość lasów i pól uprawnych w regionie, a populacja miasta zwiększała się w zawrotnym tempie.
Kryzys nr. 5 - I Wojna Światowa i jej następstwa
Kres złotym latom Bytomia przyniósł wybuch wojny. Co prawda oszczędziła ona miasto, jednak jej następstwa były decydujące dla dalszego rozwoju. Zgodnie z wynikami plebiscytu miasto pozostało w granicach Niemiec, jednak z trzech stron graniczyło z terytorium Rzeczpospolitej. Z tego powodu z centrum przesunęło się z centrum na peryferia aglomeracji. W celu wzmocnienia konkurencyjności niemieckiego Śląska względem polskiego (w granicach którego znalazły się Katowice), zdecydowano się na stworzenie tzw. trójmiasta śląskiego - związku Gliwic, Zabrza i Bytomia. Ze względu na swoje geograficzne położenie to Zabrze miało uzyskać status centrum metropolii. Nie spodobało się to mieszkańcom Bytomia, wtedy najbogatszego z całej trójki.
W międzyczasie okazało się, że wartość kopalin jest większa niż miasta, które się nad nimi znajdowało. Zaprzestano wtedy rozbudowy regionów Śródmiejskich, skupiając się tylko na budowie podmiejskich kolonii takich jak Kreuzberg w Stolarzowicach czy Helenehof (dzisiejsza Helenka). Prawdopodobne jest również, że planowano całkowitą likwidację miasta. Z jednej strony węgiel powodował rozwój gospodarki regionu nieporównywalny z żadnym innym okresem w historii, z drugiej jednak stanowił ciągłą przeszkodę w naturalnym rozwoju miasta.
Kryzys nr. 6 - II Wojna Światowa i jej następstwa
Zmiany polityczne w Niemczech lat 30-tych oraz niedługo potem wybuch Drugiej Wojny Światowej uniemożliwiły realizację śmiałego projektu „trójmiasta”. Tragiczny był styczeń roku 1945, a więc okres czasu tuż po zdobyciu Bytomia przez Armię Czerwoną. W poczuciu, że plądrują ziemię niemiecką, Rosjanie wpadli w szał niszczenia i zabijania. Dokonano wielu mordów, gwałtów i kradzieży, a kwartał kamienic stojących na Rynku, łącznie z XIX-wiecznym ratuszem, został dosłownie zmieciony z powierzchni ziemi.
Nie był to koniec kłopotów miasta. Większość wartościowych maszyn z hut i kopalni została wywieziona na tereny Związku Radzieckiego, a liczne cenne obiekty sztuki zniknęły. Administracja polska przejęła kontrolę nad Bytomiem dopiero w marcu, a więc trzy miesiące po zakończeniu na tym terenie działań wojennych. Stan miasta w tamtym momencie jest określany jako katastrofalny. Według spisu z 1946 roku, spośród 6 574 budynków, 728 było zniszczonych. 1 500 obiektów określono mianem „porzuconych i opuszczonych”, co sugeruje, że po wojnie zmieniła się znacznie struktura własności.
Polityka przymusowych wysiedleń ludności niemieckiej nie była tak restrykcyjna jak na Dolnym Śląsku. Region, przynajmniej teoretycznie, był wyłączony z obszaru przymusowych wysiedleń całej ludności niemieckiej - przynajmniej teoretycznie. Jednak w praktyce represje wobec Niemców miały ogromną skalę. Tysiące mężczyzn zdolnych do pracy zostało wysłanych wgłąb ZSRR. Zdarzało się nawet, że całe zmiany górników wychodzących na powierzchnię po pracy były zatrzymywane i wywożone. Na terenie Bytomia znajdował się też jeden z największych obozów deportacyjnych dla ludności niemieckiej na Śląsku, w którym umieszczono około 11 tysięcy osób.
Część podobozów skupiała niemieckich jeńców wojennych (były to obozy pracy przymusowej). Warunki tam były bardzo złe, a na domiar złego część z nich lokalizowano w byłych filiach obozu KL Auschwitz, znajdujących się na terenie miasta. Ostatnią z placówek zamknięto dopiero w roku 1957. Około połowa przedwojennych mieszkańców Bytomia zginęła, uciekła bądź została deportowana. Struktura społeczna była zdruzgotana i zaczęła powstawać na nowo w oparciu o ludność napływową.
Kryzys nr. 7 - Tragiczny paradoks
Co prawda wspomniana wcześniej średniowieczna klątwa obowiązywała przez okres trwania jednego pokolenia, ale w szkodach górniczych można odnaleźć niepokojące echo przepowiedni. W stare korytarze górnicze pompowana jest woda, jednak miasto w wielu miejscach zapada się (w niektórych miejscach teren obniża się o kilkadziesiąt metrów).
W 1954 roku rozpoczęto podkopywanie filara ochronnego pod miastem, co przesądziło o dewastującym wpływie górnictwa na tkankę miejską. Problem ten był dostrzegany już w latach 50-tych, czego dowodem jest film Sycylia Barbary Sas z roku 1957, w którym zwrócono uwagę na druzgocący wpływ rabunkowej eksploatacji złóż na stan zabudowy i jakość życia mieszkańców.
Co za tragiczny paradoks. To miasto żyje z węgla, ale i od węgla umiera - mówi lektor, a na ekranie kamera pokazuje kolejne rysy i pęknięcia murów, zalane osiedla, zarośnięty stadion, zawalony kościół.
Co istotne, miasto nie od razu zdecydowano się rozbudować. Na początku prowadzono politykę deglomeracji, a dopiero w latach 1961-1965 nastąpiło ożywienie w budownictwie mieszkaniowym. Jednak nowowybudowane obiekty nie pokrywały całego zapotrzebowania, ponieważ szkody górnicze na dobre zagościły w mieście i np. na lata 1966-1970 przewidziano wyburzenie uszkodzonych domów mieszczących prawie 3000 izb mieszkalnych. W tym czasie planowano zrealizować około 24 tysiące izb, a więc około jednej ósmej z nich zastępowało zasoby mieszkaniowe stracone przez prace wydobywcze. Dodatkowymi problemami były zniszczenia infrastruktury. Przykładowo w 1970 roku około 40 km sieci kanalizacyjnej było niesprawnych, ponieważ w wyniku osunięć gruntu osiągnęła ona zmniejszone lub odwrotne spadki.
Katastrofalny stan środowiska był obserwowany już w latach 60-tych. Rzeki tak zanieczyszczone, że wymarło w nich wszelkie życie, woda głębinowa skażona, zakłady przemysłowe degradujące glebę, emitujące hałas, a przede wszystkim zatrute powietrze pochodzące z kominów fabryk, dymiących hałd oraz z tysięcy pieców domowych opalanych węglem - łącznie 40 tysięcy ton pyłu opadającego rocznie na miasto.
Kolejnym z wielu utrudnień w zarządzaniu miastem była decyzja z 1951 roku o zlikwidowaniu podziału na miasto i powiat. W granice administracyjne Bytomia włączono wtedy wiele okolicznych wsi, miasteczek i osiedli, które nie były z miejską infrastrukturą w żaden sposób zsynchronizowane. Nie tylko zniszczyło to ich tożsamość, ale też generowało ogromne koszty związane z przebudową infrastruktury technicznej i sieci usług. Bytom stał się chaotyczną układanką różnych układów osadniczych przedzielonych hałdami, szkodliwymi zakładami przemysłowymi, bocznicami kolejowymi, nielicznymi terenami zielonymi. Administrowanie nim przypominało zaś bardziej łatanie dziur niż konsekwentną realizację przemyślanej wizji rozwoju.
Kryzys nr. 8 - Transformacja ustrojowa
Rok 1989 przyniósł kres przemysłowej historii Bytomia. Pięć z sześciu kopalni zamknięto, a zatrudnienie w górnictwie z 53% (27 800 osób) spadło do 12% (3 700 osób w 2008 roku). Spowodowało to znaczne zubożenie miasta, ogromny wzrost bezrobocia (w dzielnicy Bobrek nawet do 50%), a wiele osób uciekło do innych miast lub za granicę w poszukiwaniu pracy. Wynikiem tego jest ogromne zadłużenie mieszkańców miasta - w roku 2001 około 33% mieszkań miało nieuregulowane płatności czynszów, a średnie zaległości to jego pięciokrotna wartość (czyli nie średnio nie był płacony od 5 miesięcy). Pojawiło się już zjawisko tak zwanej dziedziczonej biedy. Polega to na tym, że w niektórych rodzinach już drugie pokolenie utrzymuje się z pomocy społecznej, a młodzi ludzie nie przyswajają w domu wzorców skłaniających ich do podjęcia pracy.
Ludzie starają się przetrwać w tak ciężkich warunkach, czego dowodem jest choćby duża liczba osób trudniących się kradzieżą metalu i sprzedażą go na skupie (tzw. złomiarzy), czy też wybieraniem węgla z wagonów towarowych. Oprócz tego powszechna jest w mieście instytucja tzw. lombardów, a więc skupów przeróżnych sprzętów i odzieży. Niektórzy, żeby przetrwać, wyprzedają bowiem cały swój majątek. Co ciekawe, Bytom nie figuruje wysoko w statystykach przestępczości w Polsce.
Wyludnianie się Bytomia - prognozy
Czyżby już nie tylko Bóg, ale i ludzie odwrócili się od tego miejsca na ziemi?
Barbara Sas, Sycylia
Bytom został wyjątkowo dotkliwie poddany procesowi wyludniania, ponieważ występuje bardzo wiele przyczyn tego zjawiska. Do czynników ekonomicznych (bezrobocie w wyniku deindustralizacji), politycznych (transformacja), demograficznych (starzenie się społeczeństwa), dochodzą jeszcze niestabilne warunki gruntowe, które nie ułatwiają funkcjonowania na pokopalnianych terenach.
Wyludniać się będzie dalej. Rekordową populację osiągnął w roku 1987 - 239 800 mieszkańców. Od tego czasu liczba mieszkańców stale się zmniejsza. Obecnie miasto zamieszkuje 151 406 osób (stan z 31.12.2016). Prognozy na przyszłość są bezlitosne. W roku 2030 pozostanie zaledwie 126 100 Bytomian, a w roku 2050 tylko około 116 tysięcy. Daje to spadek liczby ludności o połowę w przeciągu 67 lat. Nie jest to najradykalniejszy przykład na świecie, ale w Polsce to jedno z wyraźniej kurczących się miast.